poniedziałek, 23 maja 2016

5.Prawda o Northonach.

            Stałam pod drzwiami domu Nicka, wcześniej zapukała i czekałam, aż ktoś mi otworzy. W końcu, drzwi się otworzyły i stanął w nich Edward.
 -Cześć, Nick jest w swoim pokoju. Pewnie wiesz gdzie to.. Nie muszę cię prowadzić.- spojrzał na mnie tak jakbyśmy byli z Nickiem parą. Nim zdążyłam coś powiedzieć, Edward uśmiechnął się i zniknął gdzieś w korytarzu. Powędrowałam do pokoju Nicka, zapukałam w lekko uchylone drzwi. Usłyszałam:
 -Proszę. –więc weszłam. Nick siedział przy komputerze, odwrócił się do mnie na krześle obrotowym.
 -Cześć. –uśmiechnęłam się.
 -Cześć. Siadaj. –wskazał na łóżko. Usiadłam naprzeciwko Nicka.
 -Co tu tak cicho? –spytałam przypominając sobie, że w domu Northonów zawsze jest wesoło.
 -Oprócz mnie i Ed’a nie ma nikogo. –uśmiechnął się. –Mogę cię o coś zapytać? –Nie wiem dlaczego, ale trochę obawiałam się tego pytania. Pomimo tego powiedziałam:
 -Pytaj.. –przez chwilę patrzył na mnie jakby obserwował moją reakcje.
 -Kojarzysz Bethany Good? –odetchnęłam z ulgą, uśmiechy jego i Ed’a nie wróżyły dobrze., ale chodzi o Beth. Miała specyficzne nazwisko, kojarzyłam ją.
 -Tak, chodzimy razem na biologię i chemię. A co? –przypomniałam sobie, że parę razy nawet siedziałam z nią na chemii, robiłyśmy razem jakieś doświadczenie. Zapada chwila ciszy, długiej, trochę za długiej..
 -Chcę ją poznać.-mówi cicho Nick. –nawet nie wie jak się cieszę.
 -Oh, Nick. Chcesz, żebym umówiła was na randkę? W sumie nie bawię się w swatki, ale dla ciebie..
 -Nie, nie! –przerwał mi.
 -Ok, to możemy spotkać się od tak we trójkę..
 -Tak byłoby lepiej.
 -No to we wtorek mam z nią biologię, przysiądę się do niej. Nie będzie to dziwne, bo już parę razy siedziałyśmy razem.
 -Dzięki. –uśmiechną się blado. Pewnie wyobrażał sobie to spotkanie.
 -Kiedy Edward wyjeżdża? –chciałam zmienić temat.
 -On tu zostaje.
 -Co? Przecież mówiłeś, że ma rodzinę. –nie rozumiałam.
 -On chciałby, żeby tak było. To nie była jego córka. Jej matka, zabrała ją i zwiała. Ed bardzo polubił małą Ines. Cameron takiego.. Zwiała, bo się chyba przestraszyła. Edward chciał mieć własne dzieci. No, ale nie że tak teraz i już. Powiedział jej o swoim przyszłych planach, kiedyś w przyszłości..
 -To straszne.. Starał się.
 -Żebyś wiedziała. –chociaż nie wyglądał na załamanego, może dobrze to maskuje.
Siedziałam u Nicka jeszcze z godzinę. Czas zleciał nam na rozmowie o Edwardzie i Jennifer. Okazało się, że coś ich łączy. Jennifer też została zostawiona przez Sama. Mieli inne reakcje, Ed udawał, że jest wszystko w porządku, a Jen wyżywała się na otoczeniu. Czyli na mnie, bo ja byłam jej jedynym otoczeniem.
            Gdy wyszłam od Nicka wysłałam sms’a do Crystal:
Jak tam?
Odpisała dopiero wtedy, gdy już dojechałam do swojego w domu:
Ok.
‘Ok’ - to dla mnie za mało.
Jesteś zachłanna.
A i owszem!
Nic mi już nie odpisała. Byłam ciekawa co wydarzy się jutro, jak ucieczkę Crystal skomentuje Brooklyn. Mam nadzieje, że była zbyt pijana by dostrzec to co czuła Crystal tak naprawdę.
            Zajechałam na szkolny parking. Spojrzałam na miejsce pasażera, gdzie siedziała obok zdenerwowana Crystal. Dla rozluźnienia paplałam całą drogę o Nicku, ale ona chyba tego nie słuchała. Bała się, że Brok coś zauważyła, że będzie chciała rywalizować i może nawet się mścić.
 -Chodźmy. –powiedziałam.
            Szłyśmy już korytarzem, byłyśmy blisko mojej szafki, kiedy z naprzeciwka szła wkurzona Brok. Miała malutką zmarszczkę między brwiami.
 -Co to miało być Crystal?! Zniknęłaś sobie, a potem nie odbierałaś telefonu! Tak ciężko nacisnąć tą zieloną słuchawkę?! Zepsułaś mi wszystko. –to ostatnie zdanie powiedziała już cicho. Zabawne co niby chciała zdziałać pijana? Miała świetny plan, rzucić się pijana na chłopaka, brawo. Zanim zdążyłyśmy coś odpowiedzieć ciągnęła dalej:
 -Jak sobie poszłaś Zane cię szukał i w ogóle nie był zainteresowany mną. –to była świetna wiadomość, dla Crystal.
 -Oh, na litość boską! Przestań w końcu powtarzać: ja, ja! Chciała to sobie poszła! Koniec i kropka!
 -Dlaczego ty zawsze jej bronisz? Nie ma języka?! Jesteś dla niej jak jakiś anioł stróż! Chronisz ją, po co?!
 -Przed tobą! To moja przyjaciółka i będą ją chronić!
 -A ja? Kim ja jestem?
 -Bardzo dobre pytanie. Kim ty dla nas jesteś? –bo ostatnio ciężko to zauważyć.
Brok mi nie odpowiedziała, po prostu sobie poszła, a ja podejrzewałam, że dziś już nie wróci. Dopiero teraz rozejrzałam się i zauważyłam, że mieliśmy widownie. Spojrzałam na Crystal, stała obok mnie lekko skulona, nienawidziła być w centrum uwagi.
            Na stołówce skorzystałam z okazji i siadłam z Crystal obok Beth Good.
 -Hej. –powiedziałam siadając. Beth spojrzała na mnie spod już za długiej grzywki.
 -Hej. Co tam? –spytała biorąc łyk pomarańczowego soku.
 -Pomyślałam, że może masz dziś wolny wieczór? –postanowiłam przejść  od razu do sedna.
 -A o co chodzi? –spytała zaciekawiona. No fakt, to może dziwne, że ni z tego ni z owego chce się z nią spotkać po szkole.
 -Bo jeśli tak, to czy mogłabyś mi pomóc w tym projekcie z biologii? –skłamałam, już dawno go zrobiłam. Nic lepszego nie przyszło mi do głowy.
 -Lori, przecież to na jutro. –westchnęła. Jakby chciała dodać: ‘Czy wszyscy w dzisiejszych czasach muszą robić wszystko na ostatnią chwilę?’
 -No tak, przepraszam, bo…
 -Dobra, nie ma sprawy, dzisiaj o 16 w bibliotece publicznej? –przerwała mi.
 -Ok, dzięki jesteś kochana.
            Miałam rację, Brok uciekła dziś ze szkoły i nie wróciła. Może ruszyły ją moje słowa? To dobrze. Odwiozłam Crystal do domu, powiedziałam, by się jakoś trzymała, ale chyba niepotrzebnie. Dostała dziś uśmiech od Zane i: ‘Cześć, Crystal’, więc było z nią o niebo lepiej. Było już grubo po godzinie 14, dochodziła 15.00. Pojechałam do Nicka. Stał pod domem, czekał na mnie. Wsiadł do auta.
 -To nie fair. Ona nie wie, że tam będę. –fakt moja wina, dlaczego nie powiedziałam, że przyjdę z Nickiem? Może by się speszyła i wycofała.. Tak postawiłam ją już przy fakcie dokonanym. Nieczysto, ale w miłości jak na wojnie..
 -Coś wymyśle.. –machnęłam ręką.
 -Będzie zła, że ją oszukałem.
 -Jak się kiedyś dowie stwierdzi, że to romantyczne.
 -A jak mnie nie polubi? –chyba zaczął lekko panikować, serio mu zależało. –Jak mam się zachować?
 -Wyluzuj, bądź sobą. Jak cię takiego nie polubi, to jej problem. Po co coś udawać? –z ust Nicka wydobył się cichy jęk.
            Byliśmy z Nickiem na miejscu przed czasem. Gdy zegar wybił 16.00, myśleliśmy, że Beth nie przyjdzie. Ale pojawiła się parę minut po czasie, tłumacząc, że nie miała z kim zostawić młodszego brata. Dla niepoznaki wzięłam książkę od biologii i naprawdę korzystałam z pomocy Beth. Korzystaliśmy, bo Nicka wytłumaczyłam, że też ma do zrobienia ten projekt, ale za kilka dni. Było naprawdę miło. Szybko skończyliśmy, specjalnie na chwilę od nich odeszłam, by mogli porozmawiać. Z zadowoleniem stwierdziłam, że ten projekt, mam na pewną czwórkę, a nawet piątkę. Mój nie był, aż taki dobry. Wypożyczyłam książki, spojrzałam na Nicka, a jeszcze w szkole był w szoku, że to za szybko, nie jest przygotowany. Nastawił się na wtorek lub środę. Po co miał się przygotowywać? Sypał tematami jak z rękawa. Nagle coś mnie ukuło. To nie była zazdrość o Nicka, zazdrość o to, że sama nie wiem.. Że nikogo nie mam? Tak, to chyba to. Nick był tak wpatrzony w Beth, na moich oczach kwitła miłość. Pierwsza, piękna.. A u mnie? Nic, kompletnie nic. Szybko otrąciłam, tą myśl od siebie. Nie będę się nad sobą użalać. Tak robi Jennifer. I co? Wpadła w obłęd.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz