Stałam pod
drzwiami domu Nicka, wcześniej zapukała i czekałam, aż ktoś mi otworzy. W
końcu, drzwi się otworzyły i stanął w nich Edward.
-Cześć, Nick jest w
swoim pokoju. Pewnie wiesz gdzie to.. Nie muszę cię prowadzić.- spojrzał na
mnie tak jakbyśmy byli z Nickiem parą. Nim zdążyłam coś powiedzieć, Edward
uśmiechnął się i zniknął gdzieś w korytarzu. Powędrowałam do pokoju Nicka,
zapukałam w lekko uchylone drzwi. Usłyszałam:
-Proszę. –więc
weszłam. Nick siedział przy komputerze, odwrócił się do mnie na krześle
obrotowym.
-Cześć. –uśmiechnęłam
się.
-Cześć. Siadaj.
–wskazał na łóżko. Usiadłam naprzeciwko Nicka.
-Co tu tak cicho?
–spytałam przypominając sobie, że w domu Northonów zawsze jest wesoło.
-Oprócz mnie i Ed’a
nie ma nikogo. –uśmiechnął się. –Mogę cię o coś zapytać? –Nie wiem dlaczego,
ale trochę obawiałam się tego pytania. Pomimo tego powiedziałam:
-Pytaj.. –przez
chwilę patrzył na mnie jakby obserwował moją reakcje.
-Kojarzysz Bethany
Good? –odetchnęłam z ulgą, uśmiechy jego i Ed’a nie wróżyły dobrze., ale chodzi
o Beth. Miała specyficzne nazwisko, kojarzyłam ją.
-Tak, chodzimy razem
na biologię i chemię. A co? –przypomniałam sobie, że parę razy nawet siedziałam
z nią na chemii, robiłyśmy razem jakieś doświadczenie. Zapada chwila ciszy,
długiej, trochę za długiej..
-Chcę ją poznać.-mówi
cicho Nick. –nawet nie wie jak się cieszę.
-Oh, Nick. Chcesz,
żebym umówiła was na randkę? W sumie nie bawię się w swatki, ale dla ciebie..
-Nie, nie! –przerwał
mi.
-Ok, to możemy
spotkać się od tak we trójkę..
-Tak byłoby lepiej.
-No to we wtorek mam
z nią biologię, przysiądę się do niej. Nie będzie to dziwne, bo już parę razy
siedziałyśmy razem.
-Dzięki. –uśmiechną
się blado. Pewnie wyobrażał sobie to spotkanie.
-Kiedy Edward
wyjeżdża? –chciałam zmienić temat.
-On tu zostaje.
-Co? Przecież
mówiłeś, że ma rodzinę. –nie rozumiałam.
-On chciałby, żeby
tak było. To nie była jego córka. Jej matka, zabrała ją i zwiała. Ed bardzo
polubił małą Ines. Cameron takiego.. Zwiała, bo się chyba przestraszyła. Edward
chciał mieć własne dzieci. No, ale nie że tak teraz i już. Powiedział jej o
swoim przyszłych planach, kiedyś w przyszłości..
-To straszne.. Starał
się.
-Żebyś wiedziała.
–chociaż nie wyglądał na załamanego, może dobrze to maskuje.
Siedziałam u Nicka jeszcze z godzinę. Czas zleciał nam na
rozmowie o Edwardzie i Jennifer. Okazało się, że coś ich łączy. Jennifer też
została zostawiona przez Sama. Mieli inne reakcje, Ed udawał, że jest wszystko
w porządku, a Jen wyżywała się na otoczeniu. Czyli na mnie, bo ja byłam jej
jedynym otoczeniem.
Gdy wyszłam
od Nicka wysłałam sms’a do Crystal:
Jak tam?
Odpisała dopiero wtedy, gdy już dojechałam do swojego w
domu:
Ok.
‘Ok’ - to dla mnie za
mało.
Jesteś zachłanna.
A i owszem!
Nic mi już nie odpisała. Byłam ciekawa co wydarzy się jutro,
jak ucieczkę Crystal skomentuje Brooklyn. Mam nadzieje, że była zbyt pijana by
dostrzec to co czuła Crystal tak naprawdę.
Zajechałam
na szkolny parking. Spojrzałam na miejsce pasażera, gdzie siedziała obok
zdenerwowana Crystal. Dla rozluźnienia paplałam całą drogę o Nicku, ale ona
chyba tego nie słuchała. Bała się, że Brok coś zauważyła, że będzie chciała
rywalizować i może nawet się mścić.
-Chodźmy.
–powiedziałam.
Szłyśmy już
korytarzem, byłyśmy blisko mojej szafki, kiedy z naprzeciwka szła wkurzona
Brok. Miała malutką zmarszczkę między brwiami.
-Co to miało być
Crystal?! Zniknęłaś sobie, a potem nie odbierałaś telefonu! Tak ciężko nacisnąć
tą zieloną słuchawkę?! Zepsułaś mi wszystko. –to ostatnie zdanie powiedziała
już cicho. Zabawne co niby chciała zdziałać pijana? Miała świetny plan, rzucić
się pijana na chłopaka, brawo. Zanim zdążyłyśmy coś odpowiedzieć ciągnęła
dalej:
-Jak sobie poszłaś
Zane cię szukał i w ogóle nie był zainteresowany mną. –to była świetna
wiadomość, dla Crystal.
-Oh, na litość boską!
Przestań w końcu powtarzać: ja, ja! Chciała to sobie poszła! Koniec i kropka!
-Dlaczego ty zawsze
jej bronisz? Nie ma języka?! Jesteś dla niej jak jakiś anioł stróż! Chronisz
ją, po co?!
-Przed tobą! To moja
przyjaciółka i będą ją chronić!
-A ja? Kim ja jestem?
-Bardzo dobre
pytanie. Kim ty dla nas jesteś? –bo ostatnio ciężko to zauważyć.
Brok mi nie odpowiedziała, po prostu sobie poszła, a ja
podejrzewałam, że dziś już nie wróci. Dopiero teraz rozejrzałam się i
zauważyłam, że mieliśmy widownie. Spojrzałam na Crystal, stała obok mnie lekko
skulona, nienawidziła być w centrum uwagi.
Na stołówce
skorzystałam z okazji i siadłam z Crystal obok Beth Good.
-Hej. –powiedziałam
siadając. Beth spojrzała na mnie spod już za długiej grzywki.
-Hej. Co tam?
–spytała biorąc łyk pomarańczowego soku.
-Pomyślałam, że może
masz dziś wolny wieczór? –postanowiłam przejść
od razu do sedna.
-A o co chodzi?
–spytała zaciekawiona. No fakt, to może dziwne, że ni z tego ni z owego chce
się z nią spotkać po szkole.
-Bo jeśli tak, to czy
mogłabyś mi pomóc w tym projekcie z biologii? –skłamałam, już dawno go
zrobiłam. Nic lepszego nie przyszło mi do głowy.
-Lori, przecież to na
jutro. –westchnęła. Jakby chciała dodać: ‘Czy wszyscy w dzisiejszych czasach
muszą robić wszystko na ostatnią chwilę?’
-No tak, przepraszam,
bo…
-Dobra, nie ma
sprawy, dzisiaj o 16 w bibliotece publicznej? –przerwała mi.
-Ok, dzięki jesteś
kochana.
Miałam
rację, Brok uciekła dziś ze szkoły i nie wróciła. Może ruszyły ją moje słowa?
To dobrze. Odwiozłam Crystal do domu, powiedziałam, by się jakoś trzymała, ale
chyba niepotrzebnie. Dostała dziś uśmiech od Zane i: ‘Cześć, Crystal’, więc
było z nią o niebo lepiej. Było już grubo po godzinie 14, dochodziła 15.00.
Pojechałam do Nicka. Stał pod domem, czekał na mnie. Wsiadł do auta.
-To nie fair. Ona nie
wie, że tam będę. –fakt moja wina, dlaczego nie powiedziałam, że przyjdę z
Nickiem? Może by się speszyła i wycofała.. Tak postawiłam ją już przy fakcie
dokonanym. Nieczysto, ale w miłości jak na wojnie..
-Coś wymyśle..
–machnęłam ręką.
-Będzie zła, że ją
oszukałem.
-Jak się kiedyś dowie
stwierdzi, że to romantyczne.
-A jak mnie nie
polubi? –chyba zaczął lekko panikować, serio mu zależało. –Jak mam się
zachować?
-Wyluzuj, bądź sobą.
Jak cię takiego nie polubi, to jej problem. Po co coś udawać? –z ust Nicka
wydobył się cichy jęk.
Byliśmy z
Nickiem na miejscu przed czasem. Gdy zegar wybił 16.00, myśleliśmy, że Beth nie
przyjdzie. Ale pojawiła się parę minut po czasie, tłumacząc, że nie miała z kim
zostawić młodszego brata. Dla niepoznaki wzięłam książkę od biologii i naprawdę
korzystałam z pomocy Beth. Korzystaliśmy, bo Nicka wytłumaczyłam, że też ma do
zrobienia ten projekt, ale za kilka dni. Było naprawdę miło. Szybko
skończyliśmy, specjalnie na chwilę od nich odeszłam, by mogli porozmawiać. Z
zadowoleniem stwierdziłam, że ten projekt, mam na pewną czwórkę, a nawet
piątkę. Mój nie był, aż taki dobry. Wypożyczyłam książki, spojrzałam na Nicka,
a jeszcze w szkole był w szoku, że to za szybko, nie jest przygotowany.
Nastawił się na wtorek lub środę. Po co miał się przygotowywać? Sypał tematami
jak z rękawa. Nagle coś mnie ukuło. To nie była zazdrość o Nicka, zazdrość o
to, że sama nie wiem.. Że nikogo nie mam? Tak, to chyba to. Nick był tak
wpatrzony w Beth, na moich oczach kwitła miłość. Pierwsza, piękna.. A u mnie?
Nic, kompletnie nic. Szybko otrąciłam, tą myśl od siebie. Nie będę się nad sobą
użalać. Tak robi Jennifer. I co? Wpadła w obłęd.